Gdy pisałem te wspomnienia Kongo nazywało się Zair (a w 1997 roku przywrócono krajowi dawną nazwę). Jak wiadomo, dyktatura Mobutu była „daleka od wzorów demokracji”. Ale olbrzymie złoża uranu, kobaltu, miedzi i diamentów nie służą czerwonemu. W jakimś tam maleńkim stopniu jest w tym i moja zasługa. Choćby całą moją działalność sprowadzić do kłucia szpilką. „Milion ukłuć szpilką i słonia zabije” – powiedział Mao. Niech więc każdy chwyta za szpilkę!
W Jemenie obie walczące strony dogadały się. Opuszczając ten kraj, nie wiedzieliśmy, że rokowania były prowadzone już od miesięcy. Jemen pozostał republiką. Ale niekomunistyczną. Na początku 1970 roku wydalono „doradców” sowieckich. Zamknięto sowiecką bazę w Al-Hudejda. W lipcu tegoż roku Jemen Północny wznowił stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi i uzyskał od nich pomoc. 300 tysięcy uchodźców z Południowego, „ludowego” Jemenu napłynęło jeszcze tego samego roku. W 1979 roku Południowy Jemen napadł na Północny, próbując go przyłączyć siłą (na wzór Korei, gdzie się to nie udało, czy też Wietnamu, gdzie, niestety, się powiodło). 300 milionów dolarów pomocy wojskowej od USA. Inwazja się załamała. Zamachy stanu. Kraj jest „daleki od wzorców demokracji”. Ale jest wolny. I ma przed sobą przyszłość. I w tym jest i moja maleńka zasługa.
Kiedy wiele lat później Rafał został kolegą, poczytywałem to sobie za zaszczyt. Zbliżyły tatarskie korzenie, namiętność do dobrej whisky i umiejętność posługiwania się bronią. Rafał był kolorowym ptakiem, bohaterem żywcem wyjętym z powieści Sergiusza Piaseckiego, na dodatek potrafił świetnie pisać i jeszcze lepiej opowiadać. Kiedy o nim myślę – mimowolnie – staję na baczność. Gan-Ganowicz, zawadiaka i polski bohater.
Witold Gadowski
Mackiewicz to antykomunizm intelektu i literackiej wyobraźni.
Rafał Gan-Ganowicz to antykomunizm czynu i zagończykowstwa rycerzy spod kresowych stanic. Ale obaj byli z tej samej, polskiej, wolnościowej bajki o starej Rzeczypospolitej. Tak żył Rafał. Jego marzeniem była – jak powiadał – piękna śmierć w boju z czerwonym aby zainspirować następne pokolenia. Na szczęście nie zginął, ale dał się naciągnąć na napisanie tej książki, która była, jest i będzie inspiracją dla nieobojętnych.
Prof. Marek Jan Chodakiewicz
Kondotierów polecili mi pod koniec lat 80. koledzy z NSZ-u.
Jako literatura „drugiego obiegu” była wtedy ta niezwykła książka, wśród wrogo nastawionych do komuny studentów, prawdziwym bestsellerem. Była potwierdzeniem legendy białych najemników walczących w słusznej sprawie, jako ostatnich błędnych rycerzy XX stulecia. Legenda stworzonej przez Fredericka Forsytha książka Psy wojny. Nie przypuszczałem wówczas, że nasze losy w niedalekiej przyszłości się skrzyżują i że dzięki Rafałowi Gan-Ganowiczowi, także jego książce, trafię na wojnę do Konga (wtedy Zairu). Tyle, że już jako dziennikarz. Andrzej Rafał Potocki, dziennikarz
W 25-tą rocznice powstania „Solidarności Walczącej”, latem 2007 roku, prezydent Lech Kaczyński nadał jej działaczom i współpracownikom ordery i odznaczenia państwowe. Wśród odznaczonych pośmiertnie Rafał Gan-Ganowicz. Kraj zaczyna upominać się o Rafała w ten sam sposób w jaki upominać się będzie o tych, których na Łączce chowano w mundurach Wermachtu, upominać o takich jak Ryszard Kukliński, rotmistrz Pilecki, czy dziesiątki bezimiennych, którzy łączy ponadczasowe rozumienie tego, co nazywamy Polską.