Uprawianie istotnie niezależnej publicystyki – poza tym, że jest formą cywilnego samobójstwa na raty – co do meritum okazuje się dziś dziecinnie proste. Wystarczy rejestrować to, czego z całą pewnością nie uzna za stosowne odnotować prasa mieniąca się „poważną”. Cały ten post-peerelowski „świat nieprzedstawiony” jest tak rozległy, że tematów nigdy nie zabraknie tym, którzy zechcą się tylko po nie schylić.
Fragment Wstępu
„Układy i układanki” to zbiór tekstów, komentarzy i wywiadów, które ukazały się na przestrzeni kilkudziesięciu miesięcy na łamach prasy krajowej: „Polski Niepodległej”, „Magna Polonia”, „Polonia Christiana”, „Najwyższego Czasu”, a także „PCH24”, a także w prasie emigracyjnej – W Nowym Jorku, Chicago i Toronto.
Ze wstępu Grzegorza Brauna : „Połowa roku 2018 to dobry moment na podsumowanie pewnego etapu – bo oto właśnie w polskim życiu publicznym osiągnęliśmy kolejny „moment prawdy”. To określenie zapożyczam nie z jakiejś grafomańskiej poezji, ale z fachowego języka służb – konkretnie: sowieckiego Smiersza (Smiert’ szpionam!) – gdzie „momentem prawdy” nazywa się kulminację gry operacyjnej niejako wymuszającej ujawnienie; chwilę, w której nie da się już dłużej uprawiać gry pozorów i przeciwnik zmuszony jest wykonać ruch odsłaniający bez cienia wątpliwości tożsamość i rzeczywiste zamiary. „Moment prawdy” to ostateczna konfrontacja, w której opadają maski i wreszcie jasnym staje się, kto jest kim. (…)
Niniejszym zapraszam Sz. Czytelnika do wydania takiego osądu – z prośbą o tę jedną uprzejmość, by pamiętał, że ma do czynienia tylko i aż z tzw. publicystyką prasową, która by sprostać wymogowi aktualności ryzykuje popadnięcie w doraźność. Obronić ją przed tym może jedynie oryginalny, własny punkt widzenia i rzetelna a niebanalna faktografia – i tu nieskromnie zapewniam Sz. Czytelnika, że na tych kilkuset stronach nie zabraknie wiadomości i opinii nowych dlań – bo przecież kompletnie nieobecnych w głównym nurcie (czy może raczej ścieku)...
Jeśli zatem niniejszą książkę uzna ktokolwiek za pożyteczną – bo zawierającą przynajmniej kilka elementów pasujących do większej układanki, z której wyłania się bodaj tylko przybliżony, fragmentaryczny obraz układu sił, których niszczącemu działaniu podlega dziś polska racja stanu i polski interes narodowy- to będzie to tragikomiczny efekt, jakże trafnie diagnozowany już pół tysiąca lat temu przez renesansowego ironistę „Wśród ślepców jednooki może być królem (Erazm z Rotterdamu być może zapożyczył tę mądrość od mędrców Talmudu: w uliczce ślepców jednooki latarnikiem)”.