Kronika destrukcji katolickiej liturgii rytu rzymskiego, jaka miała miejsce w trakcie II Soboru Watykańskiego i (zwłaszcza) już po jego zakończeniu, a zarazem biografia człowieka, który był jednym z jej głównych sprawców.
Uczestnicy obradującego w pierwszej połowie lat 60. XX wieku II Soboru Watykańskiego zadecydowali o zerwaniu z wielowiekową tradycją Kościoła w imię aggiornamento, czyli dostosowania się do czasów współczesnych, zaś osławiony „duch soboru” dał asumpt do wprowadzania dalszych „reform” w kolejnych latach. Ich smutny rezultat na Zachodzie – w postaci masowego zobojętnienia religijnego katolików, wyrażającego się pustkami w świątyniach, brakiem powołań kapłańskich i zakonnych, odrzucaniem szczególnie „niewygodnych” prawd wiary i nakazów moralnych – ujawnił się bardzo szybko; w Polsce trzeba było nań poczekać, ale i u nas od kilkunastu lat jest on już dobrze widoczny. Rewolucyjne zmiany (sprzyjający im kard. Suenens określił nawet sobór „rokiem 1789 w Kościele”) dotknęły wszystkich dziedzin życia kościelnego, jednak najwyraźniej można było je dostrzec w liturgii.
Od pierwszej niedzieli adwentu 1970 r. na całym świecie Msza św. zaczęła być odprawiana w językach narodowych, a kapłani stali zwróceni twarzą do wiernych. Nie były to oczywiście jedyne modyfikacje: skomponowano nowe modlitwy, a stare usunięto, przy czym nie oszczędzono nawet starożytnego Kanonu rzymskiego i słów konsekracji (!); porzucono chorał gregoriański; wprowadzono nowy lekcjonarz (cykl czytań z Pisma św. obejmował trzy lata, a nie, jak poprzednio, rok); kapłani zaczęli nakładać ornaty innego kroju; rozpowszechniła się praktyka koncelebry… Zmiany objęły także teologię Mszy św., którą traktowano przede wszystkim jako ucztę – wspomnienie tej w Wieczerniku – a nie jako uobecnienie zbawczej ofiary Chrystusa na krzyżu. Trwający kilkanaście wieków organiczny rozwój liturgii rzymskiej został przerwany, a wierni otrzymali „banalny produkt, powstały dla potrzeb chwili”, by przytoczyć często cytowane słowa kard. Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI.
Dla wielu osób może być zaskoczeniem informacja, że ojcowie soborowi (a być może także Paweł VI) wcale nie pragnęli tak daleko idącej modyfikacji liturgii Mszy św. Jak więc do niej doszło?
Odpowiedzi na to niełatwe pytanie częściowo udziela książka Yvesa Chirona, historyka i publicysty, w opinii prof. Jacka Bartyzela „jednego z wybitniejszych autorów współczesnej francuskiej prawicy katolickiej”. Oparta na wielu źródłach, z których część jest dostępna dopiero od niedawna, przedstawia działalność znanego głównie w kręgach katolickich tradycjonalistów ks. Annibale Bugniniego, włoskiego lazarysty, bliskiego współpracownika papieża Pawła VI, sekretarza soborowej komisji przygotowawczej ds. liturgii, a później Consilium, ciała odpowiedzialnego za implementację soborowej Konstytucji o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium. Książka Chirona nie jest jednak typową biografią, gdyż autor ograniczył się w niej do dokumentowania dokonań swojego protagonisty, zupełnie nie dociekając przyświecających mu motywów. Zamiast psychologicznego portretu ks. Bugniniego – który z pewnością byłby bardzo interesujący! – Czytelnik dostaje do ręki kronikę wydarzeń, suchą i pozbawioną komentarzy, ale przez to jeszcze bardziej poruszającą; kronikę zniszczenia (bo tak przecież należy to nazwać) katolickiej liturgii rytu rzymskiego.