43,00 zł
Rodowód ideowy Unii Europejskiej – opis wydawcy
Przedreferendalna dyskusja na temat wejścia Polski do UE wykazała dobitnie, jak wielką jest w naszym kraju nieznajomość podstawowych zasad, na których została oparta Unia i konsekwencji stąd wynikających. Ignorancję tę przejawiał nie tylko tzw. przeciętny Polak, ale także osoby aspirujące do przywódczej roli w społeczeństwie, a nawet niektórzy hierarchowie elit duchowych Narodu. Gdy np. wysoki dostojnik – zwolennik kompromisowej wersji chrześcijańskiego modelu zjednoczenia Europy – argumentował, że wejście Polski do Unii nie musi oznaczać utraty suwerenności, ponieważ ”nikt nam tej suwerenności nie odbierze, jeśli jej sami nie oddamy”, to wykazywał brak podstawowych wiadomości o przedmiocie swej opinii. Faktem jest bowiem, że Polska nie współtworzyła, nie zakładała Unii Europejskiej, ale jedynie ubiegała się o członkostwo w niej jako w już istniejącym bloku państw o własnym systemie prawnym, którego nikt nie będzie zmieniać na nasze życzenie. Polska mogła go przyjąć lub nie, tzn. przystąpić do Unii lub nie. Nikt jej do tego nie zmuszał, lecz gdy się zdecydowała na wejście, musiała przyjąć cały tzw. acquis communautaire, tzn. dorobek prawny Unii, do którego należy właśnie wymóg rezygnacji nowego członka UE przede wszystkim z własnych uprawnień suwerennych w pewnych dziedzinach i określonych wypadkach na rzecz organów Unii. Następuje to niejako automatycznie przez samo przystąpienie do UE i nie wymaga uroczystego aktu rezygnacji z suwerenności.
Albo, gdy pewien biskup, stwierdziwszy, że kształtowanie struktur UE nie zostało jeszcze definitywnie zakończone i proces integracji europejskiej jeszcze ciągle trwa, wyraził opinię, że możliwość wpływania na niego jest aktualna i realna, to wypowiedział twierdzenie, które tylko formalnie i tylko częściowo było prawdziwe. Po pierwsze dlatego, że chociaż nie ogłoszono jeszcze konstytucji UE i nie zamknięto prac nad ostatecznym nadaniem jej formy prawnoustrojowej, to jednak było faktem, że decyzja co do ostatecznego kształtu ustrojowego Unii zapadła już dawno (w latach dwudziestych i pięćdziesiątych minionego stulecia) w kręgach jej ideologów i twórców. Według nich, miał powstać nie związek państw (”Europa Ojczyzn”), a jedno państwo związkowe. I odtąd cały proces integracji Europy zmierza w kierunku jej federalizacji. Po drugie, do struktury ustrojowej Unii włączone zostało urządzenie, które można by nazwać ”non-retro” lub ”zapadką non-retro”. Jest nim przepis prawny uniemożliwiający kołu integracji, które ma się obracać jedynie naprzód, ku coraz ściślejszej integracji, cofanie się do tyłu. Traktaty w Maastricht i w Amsterdamie pozwalają na wszelkie zmiany ustrojowe, byleby nie naruszały już osiągniętego stopnia integracji i nie hamowały procesu dalszego scalania Europy. Ponieważ nawet kompromisowy wariant chrześcijańskiego modelu zjednoczenia Europy oznaczałby konieczność rozluźniania związku między państwami członkowskimi a Unią (związek państw to forma połączenia luźniejsza od państwa federalnego), jego realizacja w obecnej Unii byłaby z samego prawa niemożliwa. Nadzieje więc, że opozycja katolicka będzie mogła drogą legalną przeobrazić Unię w związek suwerennych państw (narodów) trzeba uznać za li tylko na pobożnych (i to nie zawsze) życzeniach i niewiedzy oparte złudzenia.
Gdyby nie rażące braki w wiedzy, czym Unia właściwie jest, nie powstałoby w pewnych, dość licznych kręgach katolickich oparte na naiwności przypuszczenie, że budowniczy i wielkorządcy dzisiejszej UE z zadowoleniem uznają kompromisowe tendencje w Kościele, sami pójdą na kompromis i przyzwolą na ponowną ewangelizację Europy. Tylko bardzo powierzchowna znajomość UE i jej historii mogła zrodzić nadzieję, że po stuleciach uporczywej walki o dechrystianizację Europy, masoneria będąca dziś o krok od swego celu dobrowolnie odda zdobyte pozycje i pozwoli Kościołowi na rekatolicyzację naszego Kontynentu.
Znamienne, że nawet czołowi publicyści i przywódcy ugrupowań, które zdecydowanie opowiadały się przeciw wejściu Polski do UE, przyznają dziś, że ich wiedza o Unii była daleka od pełnej. Jak pisze jeden z nich: ”W Brukseli panuje totalny bałagan prawny – ale zawsze w krytycznym momencie pojawia się rozwiązanie zawsze idące w tym samym kierunku. Wszystko jest zaplanowane – i tu widać ogromną organizacyjną przewagę tych, którzy działania planują, nad spontaniczną i chaotyczną opozycją (czy np. LPR i UPR nie mogłyby wydawać książek i broszur o UE na dwa lata, a nie na miesiąc przed E-referendum?!? Ja w ogóle ”nie zdążyłem” jej opracować!!!). Dokładnie planowano ”negocjacje” (…) i referenda (…). Jest to najoczywistszy spisek na ogromną skalę – i spiskowcy wiedzą, że jeśli budowla się zawali, otrzymają niezłe wyroki. Liczą natomiast, jak najsłuszniej, że zwycięzców nikt sądzić nie będzie”1. Nie można się więc zbytnio dziwić, że referendum akcesyjne wypadło tak, jak wypadło. Aby mogło ono dać wynik przeciwny, tzn. odrzucający ratyfikację traktatu akcesyjnego, zarówno zasób jak i zasięg rzetelnych informacji o UE musiałby być w całym społeczeństwie większy niż był, i to absolutnie, jak i w porównaniu z treścią natrętnej propagandy prounijnej. Nie wynika stąd jednak, że skoro jest już po wszystkim i klamka zapadła, to teraz nie potrzeba nam jakichś specjalnych wiadomości o doktrynalnej genealogii Unii. Niektórzy sądzą, że teraz to właśnie Unia powinna dbać o należyte informowanie nas o sobie i o właściwy wizerunek własny w naszym Narodzie. Tymczasem jest wręcz przeciwnie, właśnie teraz, gdy musimy zadbać o to, by obecność w Unii przynosiła nam możliwie najmniejsze szkody, potrzebna jest znajomość jej doktryny, podstaw filozoficznych i założeń ideologicznych. One bowiem determinują całą politykę unijną i to nie tylko na długą metę, lecz także w jakimś stopniu decydują o różnych doraźnych pociągnięciach władz brukselskich. Stąd nieznajomość ich doktrynalnych źródeł może nas drogo kosztować, może bowiem powodować różne akcje nietrafione, nieskuteczne czy wręcz szkodliwe. A także może stać się przyczyną różnych naiwnych pomysłów jedynie kompromitujących nasze państwo na arenie międzynarodowej…
rok wydania 2005
format A5
str. 319
Wydawca: Dom Wydawniczy ”Ostoja”
ISBN 83-60048-50-9
Oferujemy szeroki wybór prasy dla wszystkich miłośników polityki. Zależy nam na tym, aby sprzedawane przez nas realizacje były różnorodne, dlatego znajdziecie wśród nich magazyny wydawane przez Magna Polonia, jak i inne książki o tematyce historycznej i patriotycznej.
Nasza księgarnia internetowa prowadzi na swojej stronie także sprzedaż e-wydań czasopisma Magna Polonia. Natomiast wydania tradycyjne można kupić w naszych punktach dystrybucji znajdujących na terenie całego kraju, a także zamówić przez internet.
© 2017-2022 Fundacja Magna Polonia
Operatorem sklepu jest Fundacja Magna Polonia, NIP: 2220912514. Adres do korespondencji: Ul. Śląska 77 (magazyn), 41-403 Chełm Śląski.