Profesor Feliks Koneczny (1862-1949) jest naszym polskim Arystotelesem. Nikt nie wniósł tak wiele dobrego do rozumienia historii, życia społecznego, polityki, prawa, cywilizacji i kultury – jak On. Zawsze gotowy poznawać prawdę i wierny jej do końca, łączył studia historyczne z głębią realistycznych dociekań filozoficznych. (…)
Lektura Praw dziejowych Konecznego, choć nie jest łatwa dla współczesnego człowieka, może pomóc mu realizować własne życie celowo, a przez to czynić je normalnym, dobrym, prawdziwym oraz pięknym, może także ostatecznie dopomóc w budowie życia społecznego bez błędów i głupoty, bo „bezsilne jest zło w życiu zbiorowym, dopóki nie urządzi z siebie imitacji dobra, ażeby móc wyłudzić współpracę obywateli pragnących dobra. Dlatego w życiu zbiorowym głupota (a choćby tylko naiwność) jest gorsza od samego zła, nie byłoby bowiem zła w życiu publicznym, gdyby nie znajdowało oparcia pomiędzy dobrymi, gdyby nie było przyjmowane w najlepszej myśli. […] Nigdy źli niczego nie utworzą bez pomocy dobrych, więc odkąd (dobrzy –) wycofają się z przedsionków zła, zło musi upaść.
Dr hab. Paweł Skrzydlewski, prof. PWSZ Chełm
Czyż to nie przeciwne rozsądkowi – zapytuję się w listopadzie 1943 roku – żeby zaczynać nową książkę, nie wiedząc, gdzie wypadnie szukać noclegu na najbliższą noc, w ciągłej niepewności i o wodę, ogień i dach nad głową? W czasie, gdy dekalog zawieszono, a wszelką własność prywatną faktycznie zniesiono, kiedy w formy prawne stroi się samo tylko bezprawie? A rękopisy, przechodząc z kryjówki do kryjówki, mogą się znaleźć niespodzianie gdzieś w takim miejscu, o którym sam autor nigdy się nie dowie? Oczywiście, że rozpoczynanie niniejszej książki jest przeciwne rozsądkowi, lecz rozum składa się nie z samego tylko rozsądku. A czyż nawet da się żyć samym tylko rozsądkiem? Z reguły trzeba się nim wprawdzie kierować, ale czasem pewne zboczenie może nawet być obowiązkiem. Książka zaś staje się jakby via maior nad autorem, albowiem stanowi prostą konsekwencję, następstwo i wynik poprzednich mych prac.